W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Kiedy zapada milczenie, odnoszę ciągłe wrażenie, jakby wszyscy wokół mnie zamieniali się
w tykające bomby i boję się poruszyć. A kiedy wreszcie to zrobię, czuję się, jakbym zamiast
stawów poruszała się przy pomocy nienaoliwionych zawiasów.
Powoli zaczęłam obierać taktykę milczenia, stosowaną regularnie przez część osób i
nauczyłam się, że nie warto wyrażać swoich myśli, kiedy wydają mi się one ważne.
Oczywiście taka taktyka wydawała się jeszcze bardziej podważać sens mojego uczestnictwa
w stowarzyszeniu niż otrzymywanie nieprzychylnych reakcji na moją aktywność, ale trochę
pocieszała mnie myśl, że chyba nie tylko ja coś ukrywałam. Bo chociaż byłam przekonana,
że to ja ukrywałam w sobie najwięcej i to we mnie zalegało zawsze najwięcej mentalnych
toksyn, nie mogłam nie zauważyć wyrazu twarzy Violetty, której nieprzeniknione oczy
wpatrywały się w okna przez godziny i której usta były zawsze tak zaciśnięte, jakby ktoś jej
je zasznurował, albo przynajmniej, jakby złożyła wieczystą przysięgę, że już nigdy ich nie
otworzy, czy zachowania Felixa, który tak często zmieniał pozycję i tak szybko przenosił
wzrok z jednego obiektu (bądź osoby) na drugi, jakby chciał uciec od otaczającego go
powietrza. Prawdopodobnie najbardziej zagadkowe było jednak to, co mówili. A może raczej
to, jak mówili, kiedy mówili i jak bardzo zmieniała się prowadzona przez nich strategia
„przetrwania”. W niektóre dni Felix odzywał się tak często, że praktycznie irytował tym
wszystkich, sprowadzając wszystkie kwestie do własnych problemów albo do tego, jaki jest
genialny (nie nazywając się oczywiście genialnym wprost). W inne dni z kolei nie odzywał
się prawie w ogóle, a kiedy już coś mówił, było to związane zwykle z wzajemną oceną.
Violetta najczęściej opowiadała dużo przez pierwsze pół godziny spotkania, a później
wyglądała, jakby była w jakimś amoku, kompletnie oderwana od rzeczywistości. William
natomiast prawie zawsze wychodził pół godziny przed końcem spotkania i szedł do swojego
pokoju.
Poza spotkaniami przeznaczonymi na rozmowę i refleksje mieliśmy również zajęcia
oraz warsztaty zadaniowe, na których rozwijaliśmy różne umiejętności i często, choćby w
jakimś zakresie, uczyliśmy się pracy grupowej. Podczas bodajże drugiego spotkania, w dzień,
który przeznaczyliśmy na aktywność artystyczną, zwłaszcza plastyczną i wizualną, Gizela
poleciła nam namalować obraz przedstawiający stan naszego umysłu. Serafin zorganizował
nam natomiast małą wystawę prac o podobnej tematyce, wykonaną przez drugą grupę
naszego oddziału. Chciał zachęcić nas w ten sposób do zaczerpnięcia inspiracji. Były to jedne
z tych warsztatów, które kładły nacisk na odkrywanie drogi pomiędzy sobą, swoim
wizerunkiem oraz społeczeństwem niż na rzeczywisty rozwój umiejętności artystycznych.
Nie oznaczało to jednak, że każdy z nas potraktował to zadanie jako pozbawione rywalizacji.
Przeleciałam szybko wszystkie obrazy wzrokiem (nie było ich przecież aż tak dużo) i
zaczęłam zastanawiać się intensywnie nad koncepcją mojego obrazu. Kiedy jeszcze się
zastanawiałam, widziałam, że Felix już zaczyna malować, a wyglądał przy tym tak, jakby
mówił: „Ja już wygrałem, a wy jesteście zgubieni i nie wierzę, żebyście kiedykolwiek mnie
dogonili”, spoglądając na mnie oczywiście od czasu do czasu, tak jakby chciał mi
przypomnieć, że cały czas mnie widzi i cały czas ma nade mną przewagę. Jego obraz
utwierdził mnie w tym przekonaniu jeszcze dobitniej, jako że przedstawiał huśtawkę typu
podparta deska, na której jeden człowiek tkwił wysoko, a drugi nisko, a sam obraz
zatytułował właśnie „Przewaga”. Ponadto, kiedy ja zasiadałam dopiero przy swojej kartce,
William i Violetta znajdowali się już również na swoich stanowiskach i nie mogłam pojąć,

Free download pdf