W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Później William powiedział, zdaje się, zupełnie nie na temat (ale może nie miał już w
tym temacie po prostu nic więcej do powiedzenia), że przeprasza za to, że wszystko zawsze
robi, mówi i patrzy w złym momencie lub nie tam, gdzie należy. I chociaż w tym momencie
jego wypowiedź wydawała się kompletnie wyrwana z kontekstu, miałam wrażenie, że chyba
wiedziałam, o co mu chodzi.
William często zachowywał się tak, jakby widział coś, czego my nie widzimy.
Czasami na przykład wpatrywał się w jakiś punkt w przestrzeni przez bardzo długi czas,
szczególnie kiedy ktoś opowiadał jakąś dłuższą historię. Czasami poruszał się tak nagle,
jakby został porażony prądem. Miał dziwny zwyczaj cofania głowy do tyłu, kiedy siedział na
krześle i nic się nie działo. Na początku próbowałam nawet odkryć regułę, według której
William cofał swoją głowę, ale poddałam się szybko, bo te momenty nie miały ze sobą
niemal nic wspólnego. Poza tym, że siedzieliśmy zwykle razem w sali na krzesłach. Jednak
poza tymi sytuacjami nie widywałam po prostu Williama zbyt dużo i nie umiałam
powiedzieć, jak zachowywał się poza naszymi spotkaniami. Nie mieszkałam z nim w
przychodni. Choć z tego, co słyszałam, William spędzał nadzwyczajnie dużo czasu
zamknięty w swoim pokoju. A kiedy już pojawiał się w przestrzeni wspólnej, to tylko po to,
żeby przypomnieć, że jeszcze żyje albo zapytać o jakąś kwestię czysto organizacyjną. W
każdym razie, raz zauważyłam u niego ten odruch, kiedy Sonia (chichocząc regularnie i
wtrącając gdzieniegdzie „Ale to nic takiego”) opowiadała o swojej chorobie. Innym razem,
Felix zwrócił się do niego bezpośrednio, mówiąc, że on też ma takie wrażenie, jakby ludzie
patrzyli na niego z okien, nawet kiedy idzie pustą ulicą. Jeszcze innym razem, Serafin
oznajmił, że w tym tygodniu spotykamy się bez zmian. A raz oglądaliśmy po prostu wspólnie
jakiś filmik zmontowany przez Elenę i Rochelle, jako że od czasu do czasu spotykaliśmy się
również w komplecie i dzieliliśmy się nie tylko swoimi przeżyciami, ale również efektami
swoich prac. A przynajmniej ci, którzy mieli jakieś rezultaty do pokazania.
William był prawdopodobnie jedną z najbardziej zagadkowych osób, które miałam
okazję poznać w naszym oddziale Stowarzyszenia Nieformalnego Cierpienia. Najbardziej
zagadkowe było zaś w tym wszystkim chyba to, że następnego dnia nie pojawił się na
spotkaniu. I nie pojawił się już na żadnym kolejnym. Tego dnia Serafin oznajmił nam, że
William opuścił budynek nocą z nieznanych nikomu przyczyn i choć wtedy myśleliśmy
jeszcze, że wróci, tydzień później pokój Williama stał się oficjalnie wolny. Gizela zawołała
mnie wtedy do swojego gabinetu po zajęciach i powiedziała:



  • Olu, jak dobrze wiemy, William opuścił nas tydzień temu bez żadnej informacji i nie
    mamy pojęcia, gdzie jest.
    Przytaknęłam i słuchałam dalej.

  • Jako że William nie odbiera od nas telefonów i wygląda na to, że zmienił swój
    numer, nie mamy z nim żadnego kontaktu.
    Przytaknęłam ponownie i słuchałam dalej, nie mając na ten temat nic do powiedzenia.
    Musiałam być zresztą ostrożna, jeśli nie chciałam dać nikomu powodu do podejrzewania
    mnie o udział w tym wydarzeniu.

  • Dlatego też postanowiliśmy ogłosić jego pokój wolnym i udostępnić go nowej
    osobie, która chciałaby zamieszkać w naszym gronie.
    Miałam nadzieję, że Gizela nie próbowała zaproponować mi właśnie przejęcia jego
    pokoju. Niestety jednak kolejna wypowiedź, którą usłyszałam, urzeczywistniła moje obawy.

Free download pdf