miała na imię. Tak naprawdę z większością ludzi na spotkaniu międzyoddziałowym nie
zamieniłam ani słowa. To jednak, co zdziwiło mnie w jej notatce najbardziej, to opis mojej
osoby. Ja niby popatrzyłam na nich wtedy z pogardą? Byłam przekonana, że starałam się jak
zwykle zachować przyjazny wyraz twarzy. A przynajmniej neutralny. Poza tym, z tego co
pamiętałam, to oni zdawali się raczej potraktować mnie w tej sytuacji lekceważąco, omijając
mnie jak pierwszego lepszego słupa albo nawet coś gorszego.
- Alexa?! – usłyszałam nagle głos Serafina i pukanie do drzwi. – Jesteś tam?
- Tak! – odpowiedziałam automatycznie, czując nagłe przerażenie i dogłębne
poczucie winy. Prowadzący brzmiał tak, jakby chciał za chwilę wyważyć drzwi. Może już się
domyślił, co robię? - Tylko sprawdzam – powiedział Serafin, a ja poczułam minimalną ulgę.
- Zaraz wyjdę! – krzyknęłam, zanim zdążyłam pomyśleć lepiej nad swoją
wypowiedzią. Nie miałam wcale ochoty wychodzić, a już tym bardziej spieszyć się, pakując
kartki z powrotem do kosza, tak żeby wyglądały przekonująco, to znaczy, żeby nie zwróciły
niczyjej uwagi. Ale na zewnątrz chcieli już chyba, żebym wyszła. - Nie musisz wychodzić od razu – usłyszałam jeszcze raz głos opiekuna. –
Sprawdzam tylko, czy wszystko w porządku. - Ok – odpowiedziałam już trochę ciszej, mając nadzieję, że to wystarczy.
Wobec braku jednoznacznego żądania postanowiłam nie spieszyć się szczególnie
mocno, ale zaczęłam od razu sprzątać, a raczej układać kompozycję w koszu na śmieci.
Kusiło mnie, żeby zachować kartkę czerwonowłosej kobiety, ale ostatecznie stwierdziłam, że
zabranie notatki Felixa jest już wystarczającym ryzykiem. Upewniając się jeszcze raz, że jego
kartka jest wciąż w mojej kieszeni, wyszłam z pokoju i na szczęście do końca zajęć
wyglądało na to, że nikt nie zorientował się, że ktoś grzebał w jednym z koszy na śmieci.
Następnego dnia na zajęciach z relacji interpersonalnych dostaliśmy wyjątkowo
trudne zadanie. To znaczy, wszystkie zadania są dla mnie w pewnym sensie trudne, a raczej
sama obecność w jednej przestrzeni z moimi znajomymi jest dla mnie po prostu niezwykle
trudna. Zadania natomiast stanowią dla mnie często pewien przydatny punkt odniesienia,
dzięki któremu mam jakąś okazję do obrony, pokazania im, że nie jestem wcale taka
beznadziejna. Nawet lekceważenie mojej Plakietki nie jest bowiem w stanie uczynić mnie
normalną w oczach drugiego człowieka. Potrzebowałam zadań.
Tego dnia mieliśmy wymyślić, to znaczy określić, jakieś pozytywne cechy
wyróżniające naszych towarzyszy. Gdyby były to cechy negatywne, chyba jakoś bym sobie
poradziła. Choć oczywiście czułabym się bardzo niekomfortowo, przytaczając je. W pewnym
sensie musiałabym oskarżyć wtedy kogoś o coś złego i jawnie sprowokować go do
nieprzyjaźni, a wszystkich innych do zanegowania mojego osądu. Ale prawdopodobnie we
wszystkich przypadkach byłabym przynajmniej w stanie coś wymyślić. Z cechami
pozytywnymi nie było już jednak tak prosto. Ja byłam opisywana przez Blankę i, mimo że
teoretycznie wymieniła same pozytywne cechy, nie usłyszałam praktycznie niczego, z czego
byłabym zadowolona. - No więc, Ola... - Blanka zastanowiła się. – Myślę, że jesteś bardzo ciekawą osobą. I
oryginalną. Chcesz się nazywać się Alexą zamiast Olą... Myślę, że jesteś bardzo pracowita i
potrafisz dużo osiągnąć.