„Co?!”, chciałam zawołać, ale powstrzymałam się, bo gdybym jej przerwała,
zarzuconoby mi totalny brak szacunku i w ogóle złamanie zasad gry. Zamiast tego
spojrzałam tylko na koleżankę z dezorientacją. Nie miałam pojęcia, dlaczego Blanka nazwała
mnie pracowitą i zdolną do dużych osiągnięć, skoro na mojej Plakietce widniał napis
„leniwa”, a lista zasług i osiągnięć była tak krótka, że nawet w obrębie naszego
stowarzyszenia mogła pobić rekord. Wiem, że nie zwracaliśmy uwagi na nasze Plakietki, to
znaczy, staraliśmy się tego nie robić, a przynajmniej nie osądzać nikogo po Plakietce jawnie i
świadomie. Jednak podczas tak długiego czasu, jaki ze sobą spędzaliśmy, cały czas trzymając
nasze etykiety gdzieś przy sobie, nie byliśmy w stanie ignorować ich zupełnie i nawet mi
zdarzyło się raz czy drugi przeczytać parę rzeczy na Plakietkach chyba wszystkich moich
znajomych z grupy. Poza tym, czasami wykorzystywaliśmy nasze tabliczki jako obraz
naszego problematycznego wizerunku w społeczeństwie i wtedy dzieliliśmy się ich treścią.
Nie wspomnę już o tym, że kilkakrotnie sama komentowałam zawartość mojej Plakietki,
przyznając, jak trudno jest mi znaleźć na coś czas i że nie mam absolutnie sił ani
predyspozycji, żeby pracować w jednym pomieszczeniu z ludźmi. Blanka wiedziała zatem
doskonale, że nazywanie mnie pracowitą jest jak nazywanie Słońca ciemnym albo wody
suchą.
- Masz ambicje – kontynuowała Blanka. – I uważam, że jeśli ci na czymś naprawdę
zależy, to jesteś w stanie zrobić dużo, by to osiągnąć.
Liam zaczął nagle kaszleć, tak sztucznie i tak przesadnie mocno, że byłam pewna, że
chciał stłumić śmiech. Poza tym, kiedy już kończył, widziałam, że był szeroko uśmiechnięty. - Przepraszam – powiedział w końcu, prostując się na krześle i wyglądając, jakby w
dalszym ciągu starał się stłumić śmiech. - ...I uważam, że masz niesamowite zdolności muzyczne – zakończyła Blanka,
patrząc na mnie z powagą.
Jeszcze raz powstrzymałam się od krzyknięcia „Co?!” i „To jest jakiś żart, prawda?” i
zachowałam kamienny wyraz twarzy. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego Blanka powiedziała,
że mam zdolności muzyczne, skoro ja nigdy nie przejawiałam nawet takich predyspozycji.
Owszem, lubiłam śpiewać, ale nie miałam okazji, żeby zaśpiewać coś w towarzystwie moich
znajomych ze stowarzyszenia. Jedyne „wyzywające” zadanie, które zdarzyło mi się wybrać
na jednych zajęciach polegało na wykonaniu choreografii tanecznej. Zresztą, chyba nigdy nic
nikomu nie zaśpiewałam, bo obawiałam się, że był to zdecydowanie zbyt ryzykowny sposób
do przekonania kogokolwiek o mojej wartościowości. Nie chodzi mi oczywiście o sam
śpiew. Chodzi o zdecydowanie się na niego. Nie, to byłoby niepodważalnie bezczelne i
zuchwałe. Bez zaproszenia – nigdy. W każdym razie, z tego co wiedziałam i słyszałam, to
Felix mógłby bez wątpienia zasługiwać na tytuł posiadacza zdolności muzycznych w naszej
grupie. Chociaż wykonana przez niego jednorazowo piosenka nie spodobała mi się
szczególnie, mogłam przyznać bez trudu, że miał umiejętności. Specjalnie uniknęłam
spoglądania na niego teraz, żeby nie było, że chcę kogoś wyzwać na pojedynek albo cieszę
się z niesłusznie przyznanego mi tytułu. Popatrzyłam tylko na Blankę, a później w dół,
skupiając się na symulacji zamyślenia. Żałowałam jednocześnie, że nikt nie zauważył mojego
talentu literacko-teatralnego, którego w jakimś stopniu miałam okazję użyć na naszych
zajęciach kilkakrotnie. Może tylko nie w pełnej okazałości.