EKOETYKA TEATRU
działalności i nie mam tutaj złudzeń –
tak samo, jak nie uratujemy świata i nie
powstrzymamy katastrofy ekologicznej
jako jednostki, co nie znaczy, że nie mamy
działać. Jednak widzę bardzo wiele ważnej
roboty do zrealizowania, np. przemyślenie
tego, w jaki sposób współpracujemy, w jaki
sposób zapadają decyzje w ramach grupy
artystycznej, w której akurat jesteśmy,
w zależności od tego, czy to jest realizacja
klasycznej produkcji teatralnej w ramach
instytucjonalnego teatru, czy praca
w ramach kolektywu, czy jest to nieformalna
grupa, czy też trzyosobowa rezydencja? I tu
jest też wiele pytań: kto podejmuje decyzje
i w jaki sposób, w jaki sposób negocjujemy,
czy jesteśmy na siebie otwarci? Czy naszej
pracy przyświecają współpraca i troska,
czy jest to raczej współzawodnictwo,
a jeżeli współzawodnictwo, to też warto
mu się przyjrzeć, może nie trzeba tego od
razu krytykować, tylko zobaczyć, jakie są
jego korzenie albo czego się obawiamy?
Dlaczego się obawiamy zrobić zły
spektakl albo dlaczego się obawiamy, jaki
spektakl powstanie? To z kolei się wiąże
z nadprodukcją, o której bardzo dużo się
w tej chwili w polskim teatrze i w sztukach
perfomatywnych rozmawia. Tutaj podążam
za Weroniką, bo myślę, że to są dokładnie
takie dwie sfery, o których należy mówić
i o których lubię mówić, i w których lubię
działać. Czyli z jednej strony tematyzować
ekologię w ramach swoich praktyk,
a z drugiej strony praktykować w ramach
sposobów pracy, jakie mi przyświecają.
Zofia Smolarska:
Haniu, pamiętam, że jak rozmawiałyśmy
przez telefon, mówiłaś, że samo słowo
„ekologia” źle ci się kojarzy – z jakimś
pseudozielonym podejściem do życia,
przelotnym trendem w sferze wyborów
indywidualnych. Czy ekologia w
którymkolwiek z tych kilku aspektów,
o których wspomniałam na początku,
jest jednak dla ciebie ważna? A może
dostrzegasz jeszcze inny sposób realizacji
ekologii w teatrze?
Hanna Maciąg:
Twój wstęp rozwiał moje wcześniejsze
obawy, które wynikały chyba z procesu,
w którym jestem – sprawdzania swojego
uprzywilejowania. Jeśli chodzi o praktykę,
to w okresie pandemii miałam okazję
brać udział w dwóch projektach. Jednym
projekcie wideo – Dekameronie w Teatrze
Studio z seniorami – wymyślonym przez
Justynę Lipko-Konieczną, a drugim
- Grupie Warszawskiej z dzieciakami
ze strajków klimatycznych w Nowym
Teatrze – reżyserowanym przez litewską,
młodą reżyserkę Eglė Švedkauskaitė.
Przez cały czas pandemii moja praktyka
dotyczyła działań dokumentalnych, także
w tym sensie, że zaczęłam kręcić film
dokumentalny o strajkach, które wybuchły
w sierpniu, przyklejając się do kolektywu
Stop Bzdurom. Natomiast w ostatnim czasie,
kiedy nie miałam praktyki teatralnej, jestem
w procesie myślenia o procesie. Bo kultura,
którą nazwałaś pięknie kulturą współbycia,
jest bardzo marzycielskim hasłem w czasie,
w którym wszyscy teraz jesteśmy.
Przynajmniej dla mnie to tak wybrzmiewa.
No, i kiedy tylko mam możliwość
doświadczyć tego współbycia, to moja
praktyka teatralna wynika z dbałości
o proces. Za każdym razem efekt jest
wynikiem wspólnego procesu z innymi
ludźmi – nie mam jednego szablonu.
Zofia Smolarska:
To bardzo ważne, o czym mówisz. Dla
mnie twój udział w tej rozmowie jest cenny
także ze względu na twoje doświadczenie
kostiumografki. Czy obecnie częste strategie
kostiumografów, aby szukać kostiumów,
czy to w magazynach teatralnych, czy
w second-handach, postrzegasz jako
działanie proekologiczne, czy raczej
wynika ono z poszukiwania nowych
jakości estetycznych, a może zwyczajnie
z oszczędności budżetowych? Po drugie,
co jest chyba bardzo rzadkim połączeniem,
tworzysz również wideo do spektakli. Te
dwie sfery – kostiumy i wideo – bywają